dzisiejszy dzień nazywam dniem nadziei. dniem powrotu. dniem przemijania. właśnie wróciłam z długiego spaceru po mieście zastanawiając się nad głębokim znaczeniem dzisiejszego dnia. Dzień Zaduszny. za-duszny. i jedno, co wybrzmiewa, ten szept w tym momencie, to nadzieja.
nadzieja, jak ten liść zawieszony na drzewie. uchwycony, by nie upaść. by trwać. czekając. na spotkanie bliskich po tamtej nieznanej stronie. ten dzień dzisiejszy, kiedy wspominamy swoich drogich zmarłych. czy są obok nas ludzie, którzy nie otarli się o śmierć bliskich? nie wiem. chyba każdy z nas doświadczył takiej utraty. po raz pierwszy od wielu lat przeżywam ten dzień trochę inaczej. z większą zadumą. z darem czasu i sposobu przeżywania tych dni (pójście na cmentarz, zapalenie znicza, Eucharystia za zmarłych, pieśni, nastrój). w Stanach Zjednoczonych, skąd przyjechałam, nie obchodzimy tych dni w ten sposób, lub prawie w ogóle...być może właśnie dlatego powstaje ten dzisiejszy wpis na blogu.
w momencie, kiedy coś tracimy, widzimy, jak bardzo za tym tęsknimy. jak bardzo ten ktoś lub coś jest drogie naszemu sercu. tak samo jest z utratą bliskich. w śmierci. wtedy brakuje nam tego, co najbardziej w nich kochaliśmy. w bólu doświadczamy krzyża utraty. i niech to zawsze będzie krzyż z widokiem na Niebo. nie możemy zapomnieć, że te dwie święte belki mają zawsze dwie perspektywy: ziemia i niebo. nic więc dziwnego, że często tylko nadzieja spotkania pozwala nam przetrwać. widzę to w moim wujku, który tracąc niedawno ukochaną żonę, codziennie odwiedza jej grób mówiąc "jadę do mojej kochanej Hani". nadzieja spotkania.
czekając na ławce życia przysypanej troskami i bólem, pełną wspomnień. by nie zapomnieć. bo serce tęskni. i znów Hiob w dziejszym pierwszym czytaniu (Hi 19, 1. 23-27a). "lecz ja wiem: Wybawca mój żyje, na ziemi wystąpi jako ostatni. potem me szczątki skórą odzieje, i oczyma ciała bede widział Boga. to właśnie ja Go zobaczę." nadzieja w zupełnej beznadzieji...w pewien sposób milknę przed tajemnicą umierania i śmierci. pozostaje nam wiara i nadzieja. bo Jezus zmartwychwstał. Wybawca mój żyje. więc dalsze słowa tego wpisu niech piszą się życiem i nadzieją. kochając tych, którzy wciąż są obok nas i modląc się za tych, którzy już odeszli do Pana.
słowa tak znane, a tak często zapomniane: "śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą" (Ks. Jan Twardowski). więc kochajmy, bo nie wiemy jak długo mamy ich na wyciągnięcie ręki.
fotki: w moim wykonaniu. dzisiejsze poranne "spotkania z przemijaniem i nadzieją" :)